sobota, 5 grudnia 2015

1. Dear fucked up life, Im leaving



W ciemnym pomieszczeniu, na podłodze kuli sie przestraszona dziewczyna. Zapłakana twarz jest posiniaczona, czerwona i napuchnięta. Ręce nastolatki są związane, więzy wbijają sie w nadgarstki. Jej krótkie ciemne włosy są poplątane i umazane czerwoną cieczką nazywaną krwią.

Nie zwraca uwagi na obcego, złowrogiego mężczyzne który stoi obok niej już którąś minute. Jest poważny i nieugięty.

Uderzył ją w twarz, po raz kolejny. Kolejna szrama do kolekcji. Ona nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Kolejny raz nie uraczy go krzykiem lub łzą. Jest silna, ktoś ją tego nauczył.

Drzwi do pokoju otworzyły sie z hukiem, pod wpływem kopniaka. Odwróciło to uwage mężczyzny który przestał ją bić.

W drzwiach stała ciemna postać.

Załzawione oczy dziewczyny zwróciły sie w tamtą stronę. Wydała z siebie tylko przeraźliwy krzyk

- Bullet!

...

- Wstajesz już? – usłyszałem krzyk. Jednak to nie była dziewczyna z mojego snu.

Gwałtownie otworzyłem oczy. Troche zdezorientowany, lecz nie wiedziałem co sie dzieje. Ten koszmar...

Leżałem w swoim łóżku. Obok niego stała moja mama.

- Musze zaraz wyjść, chcesz kawy? – usłyszałem ją. Lekko podniosłem głowę a moje długie włosy opadły mi na twarz.

- Eh... Tak mamo – odgarnąłem je i położyłem głowę na poduszce jeszcze na chwilę.

Usłyszałem że wyszła z mojego pokoju. Nie wiedziałem która godzina ale nie chciało mi sie jeszcze wstawać.

- Edyta! – Znowu krzyk mamy.

- Noo?! – wydarłem sie.

- Zostawiam na stole. Opiekacz jest włączony jak chcesz tosty!

- Taakk – mruknąłem raczej sam do siebie.

Ale jeść już mi sie chciało.

Dobra, wygramoliłem sie spod kołdry i usiadłem na łóżku. Ukazał sie mój umięśniony brzuch i małe, prawie niewidoczne dzięki ćwiczeniom piersi.

Odgarnąłem włosy z twarzy i związałem je w małego kucyka na czubku głowy. Moje wygolone boki i tył smagał wiatr wpadający przez otwarte okno. Wpadało równierz słońce, dzień wydawał sie ciepły.

Założyłem stanik i chodząc po pokoju w bokserkach szukałem telefonu.

- Jestem Bullet, nie Edyta – pomyślałem. Moje oczy pociemniały a ciśnienie momentalnie wzrosło.

- Pierdolić transseksualizm – pomyślałem, chcąc sie uspokoić. Ja mam wyjebane, reszta niech myśli co chce.

Znalazłem telefon i podłączyłem go do głośnika. Chodząc boso po ciemnych panelach moje stopy odczuwały chłód.

Włączyłem kawałek While She Sleeps – Believe i potykając sie o kartony ze wszystkimi moimi rzeczami, doszedłem do szafy.

Założyłem skarpetki i czarne jeansy. Na nogi wsunąłem czarne trampki.

Znowu wywaliłem nogami kilka pudeł, idąc do drzwi.

Wszystkie moje rzeczy są w;udłach. Mam tylko szafe, wersalke i stolik nocny. Nie wiem dlaczego ale lubie mieszkać w syfie. Ale takim uporządkowanym syfie. Każdy karton podpisany, rzeczy pozornie uporządkowane.

Podgłośniłem muzyke i wyszedłem do kuchni. Kubek z kawą stał na stole tuż obok opiekacza.

Mama wróci za jakieś 8 godzin. Mam tyle czasu żeby załatwić swoje sprawy.

Szybko zjadłem śniadanie, wypiłem kawe i siedząc na huśtawce na tarsie cieszyłem sie cudownym, ciepłym porankiem.

Ludzie chodzą, ale ja sie nie przejmuje. Jestem u siebie, moge chodzić w samym staniku. Jakoś tak lubie.

Wiele razy marzyłem żeby być normalnym chłopakiem, tak jak moim koledzy. Ale cóż, cudu nie sprawisz. Jestem Bullet, moge wszystko. Oprócz tego.

Stojąc obok popielniczki, wyjąłem z kieszeni paczke Marlboro i odpaliłem jednego. Czując dym dostający sie do moich płuc, odprężyłem sie.

Kiedy paliłem, zadzwonił mój telefon.

- Cześć. Śpisz jeszcze? – zapytała moja siostra Ewa.

- Nie, jaram na tarasie – odparłam z uśmiechem. Kocham ją, choć jest tylko moją siostrą. Kłócimy sie ale mógłbym oddać za nią życie.

- Kopciuch – powiedziała.

- Też cie kocham – zaśmiałem sie.

- A idziemy dzisiaj na spacer?

- Wiesz co... – mlasnąłem ustami – Nie wiem czy będe mieć czas. Umówiłam sie z kimś.

- Ostatnio nie masz dla mnie czasu...

- Wiem, przepraszam – naprawde żałowałem. Ale nie moge pogodzić tego wszystkiego co robie.

Pogadałem z nią jeszcze chwilę po czym wróciłem do domu. Z zamiarem włączenia telewizora usiadłem na kanapie chcąc cieszyć sie wolnym dniem.

Zanim jeszcze sięgnąłem po pilota, mój telefon znowu zadzwonił.

- Halo? – odebrałem.

- Jest sprawa. Zaraz będe – usłyszałem głos mojego kumpla Festera. Nie wiem skąd to sie wzieło ale tak na niego mówili. I co najlepsze – nikt nie wiedział jak ma naprawde na imie. Zresztą, ze mną jest tak samo. Jestem Bullet, only Bullet.

Fester rozłączył sie pierwszy, jak zwykle. Wróciłem do pokoju i dotarłem do szafy. Włożyłem na siebie biały tshirt ze znaczkiem parental advisory i podszedłem do jednego z pudełek.

Grzebałem w nim. Skarb którego szukałem był ukryty głęboko w foliowym woreczku.

- Cześć skarbie – uśmiechnąłem sie do woreczka w którym był czarny kolczyk podkówka.

Umyłem go pod wodą i ostrożnie włożył w prawie niewidoczną dziurke w wardze.

Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Tunel w uchu, kolczyk w wardze, ciemne złowrogie oczy i zaciśnięte usta.

Jestem Bullet.

Wyszedłem z domu i zamknąłem drzwi wejściowe na klucz. Czekając za bramą na Festera, odpaliłem następną fajke.

Kumpel podjechał starym Subaru Legacy. Czarnym, z czarnymi felgami. Moje kochanie.

Moje ale jak ja jestem w domu to on tym jeżdzi. Przecież Edyta nie ma nawet prawa jazdy.

Kumpel wysiadł z auta wiedząc że zaraz wskoczę za kółko.

Fester miał tyle samo lat co ja ale wyglądał poważniej. Ja mam 20 i wyglądam jak dzieciak z gimnazjum, jednak on jest ode mnie przystojniejszy. I ma więcej testosteronu w organiźmie, to pewne.

Chłopak ma długie włosy które często zostawia rozpuszczone. Mógłby je związać w normalnego kucyka bo są wiele dłuższe niż moje ale jemu tak wygodnie. Miał na sobie czarny tshirt i tego samego kolru dżinsy i buty.

- Siema Bullet . Znowu jarasz? – wysiadając rzucił mi kluczyki do auta.

- Siema Fester. Chuj ci do tego – Złapałem je i usiadłem za kółkiem.

Kiedy już wsiedliśmy do samochodu, Fester sie uśmiechnął a jego dobrze zarysowana szczęka jeszcze bardziej sie uwidoczniła.

- Tęskniłeś za tym autem,nie? – śmiał sie wiedząc jak chujowo mi jest kiedy musze być Edytą.

- Nie pierdol – posłałem mu łobuzerski usmiech i sprawnie ruszyłem, zostawiając życie którego nie lubie za sobą. Niestety, tylko na pare godzin.



Cześć. Jak wam sie podoba pierwszy rozdział? Mam nadzieję że bardzo :) Prosze aabyście udostępniali tego bloga na tt, fb itp :) Dzięki. Komentujesz = Czytasz. Jeśli nie będzie komentarzy to dla mnie znak że nikt tego nie czyta... ( Oby nie :) ) Pozdrawiam. Jakby co, mój twitter to @monarek12

niedziela, 29 listopada 2015

Prolog


Kiedy nadchodził, w pokoju robiło sie nagle zimno. Chłod opanowywał powietrze, twarze ludzi. Wszędzie gdzie sie pojawiał, wyczuwano kłopoty.
Wyłaniał sie z mgły i dymu papierosowego. Zawsze czuć był od niego dym lub smród fajek. Pioruny go nie otaczały, nie miał nadzwyczajnych mocy. Miał ciemność w oczach a piekło w sercu.
To wystarczyło, by ludzie sie go bali.
Choć miał tylko 20 lat.
A wyglądał na 15.
Zwykle nosił sie w czerni, najbardziej mu odpowiadała. Wrogość to jego drugie imie. Wyjebane na wszystko, demon, Nie zbliżaj sie do mnie – tak można go było określić.
Był dosyć niski, ale i tak budził respekt i strach.
Nikt nie znał jego imienia i nazwiska.
Nikt nie wiedział skąd sie wziął. Podejrzewano że naprawde był demonem który uciekł z piekła? Gdzie indziej mogli stworzyć kogoś o takich oczach?
Ciemnych jak węgiel.
Gdzie tworzą ludzi o takich twarzach?
Bez emocji, zamarłych.
Ktoś kiedyś sie śmiał że gdy był w kościele ksiądz wylał na tego chłopaka wode święconą. On tylko zawył i popatrzył na kapłana. Ten pare dni później dostał zawału.
Nikt nigdy z nim nie zadzierał, nikt z nim nie rozmawiał.
Bali sie go niczym diabła.
Gdy szedł ulicą, zawsze spuszczał wzrok nie chcąc by inni wpatrywali sie w jego złowrogie oczy.
Zawsze w czerni, nawet w lecie. Zawsze tunel w uchu, zawsze kolczyk w wardze. To były jego znaki rozpoznawcze. Każdy chłopak o takim wyglądzie od razu budził postrach w ludziach.
Gdy zdejmował kaptur bluzy z logiem Bullet For My Valentine, pokazywał swoją twarz. Jego skóra była blada, jakby naprawde uciekł z piekła do którego kiedyś trafił. Miał wygolone boki i dłuższą grzywke. Ciemne włosy kontrastowały z odcieniem jego skóry.
Na szyi zawsze nosił jeden wisior na srebrnym łańcuszku... nabój, srebrny. Czy był wilkołakiem? Były takie podejrzenia.




Nazywają go Bullet. Nic więcej o nim nie wiadomo.






Cześć. Jestem Edi. Mam 20 lat i jestem autorem tego opowiadania. Jak wam sie podoba prolog? Już niedługo pierwszy rozdział :)
Zapraszam też na moje fan fiction o Justinie Bieberze i One Direction :) http://gangstaboyzfanfiction.blogspot.com/
Czytasz = Komentujesz