środa, 10 sierpnia 2016

9. You, Bullet. You are my everything

Na jednym sms od Leo, zaraz odpisze. Na drugim... kurwa.
Zadzwoniłem do mamy.
- Dzwoniłaś – powiedziałem kiedy odebrała.
- Tak, za ile wracasz? Musze zaraz wyjść – wyczułem że śpieszy sie do pracy.
- Wiesz, zostane jeszcze u Festera. Troche wczoraj odlecieliśmy – Ha... znaczy ja. I to bardzo.
- No dobra, klucz tam gdzie zwykle.
- OK. Trzymaj sie – powiedziałem, kończąc rozmowę.
Westchnąłem, padając na oparcie.
Spojrzałem na swoją ręke. Nie wiem czy powinienem odwijać ten bandaż ale ciekawiło mnie jak to wygląda pod nim.
Bolało ale już mniej niż wczoraj.
Napisałem sms do Leo.
„ Cześć. Wstałem. Śniłaś mi sie J
Zdjąłem przepoconą i zakrwawioną koszulkę. Rzuciłem ją na kanapę i odczytałem odpowiedź Leo.
„ Mam nadzieje że to był ładny sen”
Automatycznie sie uśmiechnąłem.
„Przepiękny”
Wstałem i znalazłem w szafce czystą białą koszulkę. Wczoraj musialem też zgubić gumkę do włosów. Dopiero teraz zobaczyłem że są rozpuszczone.
Nie wiedziałem co robić. W sumie chciałem spędzić tu cały dzień, odciąć sie na troche od wszystkiego.
Ale... kawy  tu nie ma a bardzo by sie przydała.
Narzuciłem na siebie czarną bluze i wsiadłem do auta Leo.  Czekała mnie przejażdżka do Lublina.
Jadąc przez to odludzie, dostałem kolejny sms od Leo.
„ Wieczorem masz mieszkanie dla siebie. Ide do Olgi”
A, jakaś jej kumpela... Fajnie, to ja zaprosze chłopaków.
Uśmiechnąłem sie. Mamo, dzisiaj też nocuje u kolegi.
Uśmiechnąłem sie. Jestem wrednym kłamcą ale to dlatego że mam zajebiste życie.
Ha... teraz tak uważam. Wczoraj było co innego.
Zblizała sie jedensta kiedy stałem na światłach w centrum Lublina.
Długo szukałem miejsca parkingowego. Rozglądałem sie, jadąc ulicą.
Po niezbyt krótkim czasie, zaparkowałem auto. Do ulubionej  kawiarni musiałem kawałek przejść.
Zamknąłem auto i narzuciłem kaptur na łeb. Jestem w końcu poszukiwanym przestępcą. Nawet bez kolczyka w wardze ktoś mógłby ie zorientować.
Hmm... czy to nie dziwne że w słoneczny dzień ide w bluzie z kapturem? Słońce grzeje, upał...
Tak, dziwne ale gdyby zobaczyli moją ręke to już by sie podniósł alarm.
Idąc ulicą zapewne zwracałem na siebie uwagę, dlatego szedłem dość szybko.
Dobiłem do drzwi kawiarni.
W środku podłoga wyłożona była zielonymi i kremowymi płytkami. Ściany były jasne a przez duże okno do środka wpadało słońce. Niewiele osób siedziało tam o tej porze dnia.
Podszedłem do kasy, obsługiwała mnie młoda dziewczyna o ciemniejszej karnacji i hiszpańskiej urodzie.
- Kawę i kawałek sernika proszę – powiedziałem, zmuszając sie do uśmiechu. Tylko moje usta widać było spod nisko zarzuconego kaptura.
Dziewczyna zrealizowała zamówienie i ze względu na swój ładny wygląd dostała kilka złoty ekstra.
Szybko wróciłem do samochodu. Stojąc na parkingu, piłem kawę słuchając muzyki.  Sernik jadłem jadąc do mieszkania Leo.
Byłem tam po krótkim czasie. Zaparkowałem pedalski samochód i wysiadłem.
Postanowiłem spędzić dzień poza domem.
Oparłem sie o ścianę i poinformowałem mamę że nie wracam na noc.
Była zdziwiona, zmieszana, może podejrzliwa... ale w końcu sie zgodziła.
- Halo? – zawołałem wchodząc do mieszkania.  Leo wychyliła się z sypialni. W crop topie z logiem Adidasa, szortach i tenisówkach. I rozpuszczonych wyprostowanych włosach w jakich jej jeszcze nie widziałem. Wyglądała inaczej.
- Coś ty zrobila z włosami? – prychnąłem głośno, uśmiechając sie.
- Yy... nic – wyszła do mnie – Wyprostowałam tylko.
Przytuliła mnie, głaszcząc po plecach. Wiedziałem że patrzy na ręke.
Zdjąłem bluzę i pokazałem jej to co chciała zobaczyć.
- Nie jest źle, przywykłem do tego że ktoś chce mnie zabić – powiedziałem, chcąc dodać jej otuchy. Ale nie wyglądała na podbudowaną.
- Wiesz że nie chce cie stracić – powiedziała.
- Nie bój sie, jestem i zawsze będe – powiedziałem, rzuciłem bluzę na sofę i poszedłem do sypialni. Usadowiłem sie na materacu i włączyłem naszego białego laptopa.
Leo jadła kanapki, ja sprawdzałem fejsa... było tak zwyczajnie.
- O której idziesz do Olgi? – zapytałem.
- Koło 16, a co? – odpowiedziała, dając mi gryza kanapki.
- Bo chce zaprosić chłopaków - rzekłem, przeżuwając.
Leo tylko sie uśmiechnęła.
Kiedy skończyła jeść, odłożyłem laptopa. Patrzyłem na nią, chociaż tego nie widziała.
Wsunęłem ręke pod jej szyję, odwróciłem jej głowę i pocałowałem śliczne usta.
Uśmiechnęłą się, widząc radość w moich oczach.
- Heh... wariat -mruknęła, kładąc głowę na moim ramieniu.
Oparłem swój łeb o jej i przez chwilę tak leżeliśmy w ciszy.
- Wrzucimy dzisiaj na luz? – zapytała, jakby zasypiała.
- A co chcesz robić? – zadałem pytanie, tym samym tonem głosu.
 - Leżeć tak cały dzień – powiedziała rozbawiona.
- Możemy, co mamy do roboty – zaśmiałem się i włączyłem muzykę na laptopie. 
Myślałem chwilę.
- Możemy na przykład... – powiedziałem wstając. Wróciłem zaraz z kasa którą wyjąłem z kieszeni.
- Wydać ten hajs – powiedziałem, rzucając jej cały plik banknotów.
Mruknęła coś, uśmiechając sie.
- Co? – zapytałem, nachylając sie nad nią.
- Ty bank obrabowałeś? – zapytała.
- Nie,  centrum handlowe – rzuciłem z ironią w głosie.
Usiadłem obok niej i jeszcze raz użyłęm laptopa. Pewnie gdzieś już coś piszą.
Powiedziałem po chwili do Leo „Kochanie, jestem sławny”.
Zerknęła na ekran.
Na jakimś serwisie informacyjnym znalazłem artykuł. „The Bullets okradli centrum handlowe”.
Były zdjęcia rozwalonej szyby, zdewastowanego wnętrza galerii i oczywiście moja fota.
- Heh... Powinniśmy wydrukować to zdjęcie – Rzuciłem. Na zdjęciu  wyszedłem całkiem przystojnie.
- Bullet... – powiedziała – Czasami chciałąbym żebyś z tym skończył.
- Ja też – powiedziałem obojętnie – Ale sie nie da.
Przytuliła sie do mnie.
- A jakbyśmy tak zniknęli? Na zawsze? Przecież możemy.
Odetchnąłem.
- Ale Leo, ja mam tu rodzine – powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy – Nie moge, nawet jeśli bardzo bym chciał.
Wyszła bez słowa do kuchni. Gapiłem sie na jej dupe.
Myła naczynia kiedy wszedłem i objąłem ją od tyłu.
- Naprawde nie możemy – szepnąłem jej do ucha i złożyłem pocałunek na karku – Ty też masz tu rodzine. I całe życie.
Odwróciła sie.
- Ale ty, ty Bullet jesteś dla mnie wszystkim – powiedziała, całując moje usta.
Objąłem ją i posadziłem na blacie. Wtuliłem głowę w jej cycki. Myśli w mojej głowie sie biły. Moglibyśmy uciec... ale to ja jestem za słaby żeby zostawić bliskich.
- Kocham cie, jesteś najseksowniejszą laską jaką widziałem – powiedziałem, ciągnąc zębami jej crop top. Odsłoniłem jej ciemny stanik.
- Co ty wyprawiasz? – zaśmiała sie. Chyba dotyk mojego podbródka na jej piersiach ją onieśmiela.
- Kocham cie – powiedziałem całując jej cycki i czując jak ciśnienie mi wzrasta.
Wierzgaliśmy w pościeli, oświetleni słońcem wpadającym przez balkon. Leo głośno krzyczała i śmiała sie.
W końcu, po paru minutach opadłem na materac i sięgnąłem po moją koszulkę która jakimś cudem wylądowała aż na balkonie.
- Ja pierdole... – usłyszałem Leo, stojąc w samych bokserkach i tshircie na balkonie.
- What? – zapytałem, odpalając fajke. Moje włosy rozwiewał wiatr i wpadały mi w oczy.
- Nic – zaśmiała sie – Po prostu już nie mam głupich myśli.
- Jakich? – zdziwiłem się i odwróciłem głowę w jej stronę.
- Bo sie kochamy i nic tego nie zmieni -  powiedziała głośniej. Tak, szybki numerek zawsze odpędza durne myśli.

Uśmiechnąłem sie. Wiem co robić kiedy zaczyna rozmowę na tematy którego nie lubie. A „ucieknijmy razem” to jeden z nich. 

Cześć. Witam was pod koniec wakacji :) Mam nadzieję, że wasze był udane :) 
W końcu zebrałem się aby napisać rozdział. Ostatnio prawie wogóle nic nie pisze. Cały czas spędzam nad gitarą i robieniem muzyki, ale mam nadzieje że jeszcze to czytacie :)