Na jednym sms od Leo, zaraz odpisze. Na drugim... kurwa.
Zadzwoniłem do mamy.
- Dzwoniłaś – powiedziałem kiedy odebrała.
- Tak, za ile wracasz? Musze zaraz wyjść – wyczułem że
śpieszy sie do pracy.
- Wiesz, zostane jeszcze u Festera. Troche wczoraj
odlecieliśmy – Ha... znaczy ja. I to bardzo.
- No dobra, klucz tam gdzie zwykle.
- OK. Trzymaj sie – powiedziałem, kończąc rozmowę.
Westchnąłem, padając na oparcie.
Spojrzałem na swoją ręke. Nie wiem czy powinienem odwijać
ten bandaż ale ciekawiło mnie jak to wygląda pod nim.
Bolało ale już mniej niż wczoraj.
Napisałem sms do Leo.
„ Cześć. Wstałem. Śniłaś mi sie J „
Zdjąłem przepoconą i zakrwawioną koszulkę. Rzuciłem ją na
kanapę i odczytałem odpowiedź Leo.
„ Mam nadzieje że to był ładny sen”
Automatycznie sie uśmiechnąłem.
„Przepiękny”
Wstałem i znalazłem w szafce czystą białą koszulkę. Wczoraj
musialem też zgubić gumkę do włosów. Dopiero teraz zobaczyłem że są
rozpuszczone.
Nie wiedziałem co robić. W sumie chciałem spędzić tu cały
dzień, odciąć sie na troche od wszystkiego.
Ale... kawy tu nie ma
a bardzo by sie przydała.
Narzuciłem na siebie czarną bluze i wsiadłem do auta
Leo. Czekała mnie przejażdżka do
Lublina.
Jadąc przez to odludzie, dostałem kolejny sms od Leo.
„ Wieczorem masz mieszkanie dla siebie. Ide do Olgi”
A, jakaś jej kumpela... Fajnie, to ja zaprosze chłopaków.
Uśmiechnąłem sie. Mamo, dzisiaj też nocuje u kolegi.
Uśmiechnąłem sie. Jestem wrednym kłamcą ale to dlatego że
mam zajebiste życie.
Ha... teraz tak uważam. Wczoraj było co innego.
Zblizała sie jedensta kiedy stałem na światłach w centrum
Lublina.
Długo szukałem miejsca parkingowego. Rozglądałem sie, jadąc
ulicą.
Po niezbyt krótkim czasie, zaparkowałem auto. Do ulubionej kawiarni musiałem kawałek przejść.
Zamknąłem auto i narzuciłem kaptur na łeb. Jestem w końcu
poszukiwanym przestępcą. Nawet bez kolczyka w wardze ktoś mógłby ie
zorientować.
Hmm... czy to nie dziwne że w słoneczny dzień ide w bluzie z
kapturem? Słońce grzeje, upał...
Tak, dziwne ale gdyby zobaczyli moją ręke to już by sie
podniósł alarm.
Idąc ulicą zapewne zwracałem na siebie uwagę, dlatego
szedłem dość szybko.
Dobiłem do drzwi kawiarni.
W środku podłoga wyłożona była zielonymi i kremowymi
płytkami. Ściany były jasne a przez duże okno do środka wpadało słońce.
Niewiele osób siedziało tam o tej porze dnia.
Podszedłem do kasy, obsługiwała mnie młoda dziewczyna o
ciemniejszej karnacji i hiszpańskiej urodzie.
- Kawę i kawałek sernika proszę – powiedziałem, zmuszając
sie do uśmiechu. Tylko moje usta widać było spod nisko zarzuconego kaptura.
Dziewczyna zrealizowała zamówienie i ze względu na swój
ładny wygląd dostała kilka złoty ekstra.
Szybko wróciłem do samochodu. Stojąc na parkingu, piłem kawę
słuchając muzyki. Sernik jadłem jadąc do
mieszkania Leo.
Byłem tam po krótkim czasie. Zaparkowałem pedalski samochód
i wysiadłem.
Postanowiłem spędzić dzień poza domem.
Oparłem sie o ścianę i poinformowałem mamę że nie wracam na
noc.
Była zdziwiona, zmieszana, może podejrzliwa... ale w końcu
sie zgodziła.
- Halo? – zawołałem wchodząc do mieszkania. Leo wychyliła się z sypialni. W crop topie z
logiem Adidasa, szortach i tenisówkach. I rozpuszczonych wyprostowanych włosach
w jakich jej jeszcze nie widziałem. Wyglądała inaczej.
- Coś ty zrobila z włosami? – prychnąłem głośno, uśmiechając
sie.
- Yy... nic – wyszła do mnie – Wyprostowałam tylko.
Przytuliła mnie, głaszcząc po plecach. Wiedziałem że patrzy
na ręke.
Zdjąłem bluzę i pokazałem jej to co chciała zobaczyć.
- Nie jest źle, przywykłem do tego że ktoś chce mnie zabić –
powiedziałem, chcąc dodać jej otuchy. Ale nie wyglądała na podbudowaną.
- Wiesz że nie chce cie stracić – powiedziała.
- Nie bój sie, jestem i zawsze będe – powiedziałem, rzuciłem
bluzę na sofę i poszedłem do sypialni. Usadowiłem sie na materacu i włączyłem
naszego białego laptopa.
Leo jadła kanapki, ja sprawdzałem fejsa... było tak
zwyczajnie.
- O której idziesz do Olgi? – zapytałem.
- Koło 16, a co? – odpowiedziała, dając mi gryza kanapki.
- Bo chce zaprosić chłopaków - rzekłem, przeżuwając.
Leo tylko sie uśmiechnęła.
Kiedy skończyła jeść, odłożyłem laptopa. Patrzyłem na nią,
chociaż tego nie widziała.
Wsunęłem ręke pod jej szyję, odwróciłem jej głowę i
pocałowałem śliczne usta.
Uśmiechnęłą się, widząc radość w moich oczach.
- Heh... wariat -mruknęła, kładąc głowę na moim ramieniu.
Oparłem swój łeb o jej i przez chwilę tak leżeliśmy w ciszy.
- Wrzucimy dzisiaj na luz? – zapytała, jakby zasypiała.
- A co chcesz robić? – zadałem pytanie, tym samym tonem
głosu.
- Leżeć tak cały
dzień – powiedziała rozbawiona.
- Możemy, co mamy do roboty – zaśmiałem się i włączyłem
muzykę na laptopie.
Myślałem chwilę.
- Możemy na przykład... – powiedziałem wstając. Wróciłem
zaraz z kasa którą wyjąłem z kieszeni.
- Wydać ten hajs – powiedziałem, rzucając jej cały plik
banknotów.
Mruknęła coś, uśmiechając sie.
- Co? – zapytałem, nachylając sie nad nią.
- Ty bank obrabowałeś? – zapytała.
- Nie, centrum
handlowe – rzuciłem z ironią w głosie.
Usiadłem obok niej i jeszcze raz użyłęm laptopa. Pewnie
gdzieś już coś piszą.
Powiedziałem po chwili do Leo „Kochanie, jestem sławny”.
Zerknęła na ekran.
Na jakimś serwisie informacyjnym znalazłem artykuł. „The
Bullets okradli centrum handlowe”.
Były zdjęcia rozwalonej szyby, zdewastowanego wnętrza
galerii i oczywiście moja fota.
- Heh... Powinniśmy wydrukować to zdjęcie – Rzuciłem. Na
zdjęciu wyszedłem całkiem przystojnie.
- Bullet... – powiedziała – Czasami chciałąbym żebyś z tym
skończył.
- Ja też – powiedziałem obojętnie – Ale sie nie da.
Przytuliła sie do mnie.
- A jakbyśmy tak zniknęli? Na zawsze? Przecież możemy.
Odetchnąłem.
- Ale Leo, ja mam tu rodzine – powiedziałem patrząc jej
głęboko w oczy – Nie moge, nawet jeśli bardzo bym chciał.
Wyszła bez słowa do kuchni. Gapiłem sie na jej dupe.
Myła naczynia kiedy wszedłem i objąłem ją od tyłu.
- Naprawde nie możemy – szepnąłem jej do ucha i złożyłem
pocałunek na karku – Ty też masz tu rodzine. I całe życie.
Odwróciła sie.
- Ale ty, ty Bullet jesteś dla mnie wszystkim – powiedziała,
całując moje usta.
Objąłem ją i posadziłem na blacie. Wtuliłem głowę w jej
cycki. Myśli w mojej głowie sie biły. Moglibyśmy uciec... ale to ja jestem za
słaby żeby zostawić bliskich.
- Kocham cie, jesteś najseksowniejszą laską jaką widziałem –
powiedziałem, ciągnąc zębami jej crop top. Odsłoniłem jej ciemny stanik.
- Co ty wyprawiasz? – zaśmiała sie. Chyba dotyk mojego
podbródka na jej piersiach ją onieśmiela.
- Kocham cie – powiedziałem całując jej cycki i czując jak
ciśnienie mi wzrasta.
Wierzgaliśmy w pościeli, oświetleni słońcem wpadającym przez
balkon. Leo głośno krzyczała i śmiała sie.
W końcu, po paru minutach opadłem na materac i sięgnąłem po
moją koszulkę która jakimś cudem wylądowała aż na balkonie.
- Ja pierdole... – usłyszałem Leo, stojąc w samych
bokserkach i tshircie na balkonie.
- What? – zapytałem, odpalając fajke. Moje włosy rozwiewał
wiatr i wpadały mi w oczy.
- Nic – zaśmiała sie – Po prostu już nie mam głupich myśli.
- Jakich? – zdziwiłem się i odwróciłem głowę w jej stronę.
- Bo sie kochamy i nic tego nie zmieni - powiedziała głośniej. Tak, szybki numerek
zawsze odpędza durne myśli.
Uśmiechnąłem sie. Wiem co robić kiedy zaczyna rozmowę na
tematy którego nie lubie. A „ucieknijmy razem” to jeden z nich.
Cześć. Witam was pod koniec wakacji :) Mam nadzieję, że wasze był udane :)
W końcu zebrałem się aby napisać rozdział. Ostatnio prawie wogóle nic nie pisze. Cały czas spędzam nad gitarą i robieniem muzyki, ale mam nadzieje że jeszcze to czytacie :)