Paląc, odpisałem na kilka smsów od siostry. Przecież nadal
jestem dziewicą i właśnie spędzam czas z
kumplem.
Potem zadzwoniłem do Festera.
- Hej cioto. Jak to sie stało że spałem na trawie? –
zapytałem, udając złego.
- A skąd mam wiedzieć. Ja obudziłem sie już w domu –
powiedział. Zastanawiałem sie co pił albo ćpał.
- Dzisiaj w nocy to sie powtórzy. Wpadacie do mnie... Znaczy
do Leo i chlamy.
- Hej, spoko pomysł. Przekaże chłopakom. A o której?
Zastanowiłem sie.
- Jakoś po 17, wbijajcie.
- No dobra. To do potem.
- No, czekam –
Zakończyłem połączenie i rzuciłem telefon na materac. Stanąłem w drzwiach
balkonowych opierając sie o nie.
Założyłem dżinsy i zacząłem oglądać telewizje. Tak minęło
następne kilka godzin.
Kończąc paczkę chipsów, usłyszałem że moja dziewczyna zbiera
sie do wyjścia.
- Już wychodzisz? – zapytałem, oglądając teledysk.
- Tak. Laski są w centrum – Dziewczyna wzięła torebkę ze
stołu i podeszła do kanapy. Wpatrzyla sie w telewizor.
- Widze maz bardzo ambitne plany na wieczór... – zadrwiła.
Uśmiechnąłem sie.
- Tylko nie wyrywaj żadnych lalusiów bo własnoręcznie ich
zajebie.
- Kocham cie -
nachyliła sie nade mną, pocałowała i wyszła uśmiechając sie.
Ja też sie uśmiechnąłem.
Podłączyłem do laptopa głośniki, włączyłem DevilDrivera –
The Mountain i poszedłem do kuchni przygotować sie na przyjście chłopaków.
W lodówce była wódka. Naszykowałem kieliszki, szklanki i
zrobiłem troche kanapek.
Następnie przeszukałem szafki i wyjąłem na blat kilka paczek
chipsów.
Wymachiwałem włosami i bawiłem sie moim ESP. Takim samym jakie ma Michael
Padget. Tylko ja niestety nie mam pieca w tym mieszkaniu.
Wyszedłem na balkon na fajkę. Dzien był jeszce młody, słońce
świeciło choć było już po 17. Samochód
Leo stał pod balkonem. W sumie, to nawet ładne auto. Sam jej... ukradłem. Tylko
nie w moim stylu.
Obserwowałem co dzieje sie na mieście. Ludzie wracają z
pracy, małolaty idą na imprezy, w końcu jest piątek.
Wyrzuciłem niedopałek na dół i wróciłem do mieszkania.
Łaziłem chwilę, myśląc właściwie o niczym. Zastanawiałem sie tylko za ile
przyjdą chłopaki.
Fester przyjechał pod kamienicę moim Subaru. Ale ja nie
mówiłem że mogę tu nocować.
Kiedy tylko weszli, w mieszkaniu zrobiło sie głośniej od ich
śmiechów.
- Fester, ty samochodem przyjechałeś? – zapytałem choć
znałem odpowiedź.
- No, a co? – zapytał, nie wiedząc o co chodzi. Niko i Ross
juz usiedli na kanapie.
- Leo wróci w nocy, nie możecie tu spać – wytłumaczyłem.
- Hmm... – Fester jakby sie zdziwił – To sie taksówke
zamówi. Po problemie – powiedział i dołączył do kumpli.
Ja akurat szedłem do kuchni.
- Bullet, dawaj alko! – krzyknął Ross.
- Zaraz przychlaście – mruknąłem biorąc talerz z kanapkami i
wódkę w drugą ręke.
Zaniosłem to do salonu.
- Oo, jest i strawa – Fester zacierał ręce.
- Jeszcze nie wszystko. Kieliszki i chipsy – powiedziałem
wracając do kuchni.
Gościliśmy sie w salonie,
oglądając teledyski na mtv i gadając o głupotach. Kiedy zrobiło sie ciemniej a
Fester już sie wstawił, zaczął udawać dziwkę i tańczyć. Nie zapłaciłbym za taką
rozrywke ani grosza.
Kiedy tak tańczył na niewidzialnej rurze, wyszliśmy z Niko
na balkon.
- Chyba sie najebał – powiedział chłopak.
- Heh, chyba – zaśmiałem sie.
- No, ja chyba nie chce żeby on prowadził – powiedział Niko
odpalając szluga.
- Coś wykminie, nie sraj – zrobiłem to samo i zamyśliłem
sie. Ale wiedziałem że nic nie wymyśle. Mam tylko ich, żadnych więcej kumpli.
Muzyka dudniła a my patrzyliśmy na krajobraz przed nami.
Widać było Lublin oświetlony latarniami.
- Ładny widok – powiedziałem.
- No, całkiem – powiedział Niko. W tej samej chwili
usłyszeliśmy jak ktoś sie krztusi.
Domyśliłem sie że to Fester i jak to sie skończy.
Zanim wróciliśmy do salonu, padło już „Kurwa!” i usłyszałem
śmiech Rossa.
Jednak mi nie było do śmiechu.
Fester leżał brzuchem na podłodze w kałuży własnych
wymiocin.
Byłem pijany... Miałem wyjebane na wszystko... Ale to mnie
ruszyło.
- Ja pierdole... – Staliśmy chwilę w ciszy, patrząc czy
kumpel wstanie czy nie ma zamiaru.
- Yo, żyjesz? – Poruszałem nim nie zwracając uwagi na żygi i
smród co było cholernie trudne.
Bełkotał coś po swojemu.
- Kurwa... – Pocierałem twarz ze zdenerwowania – Chłopaki,
weźcie go zanieście do wanny. Ja tu posprzątam.
- Serio? – zapytał Ross.
- Przecież go kurwa nie położę na kanapie w takim stanie! –
Burknąłem i poszedłem do kuchni po jakąś ścierkę.
Posprzątałem i wypiłem kolejny kieliszek wódki. Ja mogłem,
Fester już dzisiaj nie pije. Nie wiem nawet czy byłby w stanie.
- Śpi jak trup – powiedział Ross gdy wrócili z Niko z
łazienki.
- Ile on wypił? – zapytałem wycierając ręką usta.
- Za dużo, nie liczyliśmy – odparł Niko.
- Ale tu jebie – powiedziałem padając na kanapę. Na
telewizorze wyświetlała sie godzina 1. Leo właśnie do mnie zadzwoniła.
- Ani słowa – ostrzegłem chłopaków i odebrałem – Cześć
kotku, jak tam zabawa?
- Zajebiście! – krzyknęła. Słyszałem głośną muzykę i jej
spity głos – A wy, żyjecie?
- Tak, żyjemy – powiedziałem i sam palnąłem sie ręką w
czoło. Chłopaki cicho sie zaśmiali.
- Niedługo wracam, pościel łózko – powiedziała i sądząc po
odgłosach, wlała w siebie kieliszek wódki.
- Tak skarbie – powiedziałem i rozłączyłem sie.
- Niedługo wraca, musicie sie zbierać – powiedziałem
odkładając telefon na kanape. Podłoga jeszcze blyszczała ale była na szczęście
czysta. Śmierdzialo ale może Leo nie zauważy. Albo jest w podobnym stanie jak
Fester.
- Spacerek będzie – Niko klepnaął Rossa w plecy -
Wytrzeźwiejesz.
- Ty też – droczył sie Ross.
- Ja spać ide, dzięki że wpadliście – pożegnałem sie i
wzrokiem odprowadziłem kumpli do windy.
- Daj rano znać jak z Festerem – powiedział Niko zanim
zamknąłem drzwi.
Bez zbędnych ceregieli rozebrałem sie i poszedłem spać.
Nawet nie zauważyłem kiedy Leo wróciła. Rano obudziłem sie
już u jej boku. Śmierdziała wódką ale jej tego nie powiedziałem.
Jej ciemne włosy rozrzucone były na moim prawym ramieniu.
Objąłem ją we śnie, gdy tylko położyła sie obok.
- Dzień dobry – wymruczałem, zbliżając swoją twarz do jej.
Spała. Tylko lekko uniosła kąciki swoich ust.
Uśmiechnąłem się i usiadłem na łóżku. Przetarłem oczy.
Mrugając nimi, jak co rano spojrzałem na balkon. Słońce oświetlało miasto.
- Eh... zaraz trzeba sie zbierać – Nieprzyjemna myśl plątała
mi sie po głowie.
Wstałem i boso poszedłem do kuchni zrobić kawę. Ja czułem
sie dobrze, ciekawe jak tam Fester.
Jeden kubek trzymałem w ręce, drugi zostawiłem na blacie.
Zapach kawy zawsze budził Leo, nawet skacowaną.
Zapukałem cicho do naszej małej łazienki.
Coś uderzyło o wanne. Zapewne łokieć Festera. Wszedłem,
uśmiechając sie.
Gramolił się, zapominając jak sie wstaje. Opierał się rękami
o brzeg wanny myśląc „Co tu sie kurwa dzieje...”
Stałem przed nim z uśmiechem na ustach. W myślach
zaśmiewałem sie do łez.
- Co kurwa cieszysz jape? – wybełkotał. Jego oczy wciąż
wyglądaały jakby był pijany, nie puszcze go do domu w takim stanie. A sam musze
już spadać.
Zaśmiałem sie.
- Chodź do kuchni, zrobię ci kawy – powiedzialem,
opuszczając pomieszczenie.
Jakieś 20 minut później, już ubrany i odświerzony,
podnosiłem swój plecak z podłogi. Leo właśnie ogarniała się przed lustrem a
Fester modlił sie nad kubkiem kawy. Dla niego to będzie ciężki dzień.
- Było powiedzieć że chcesz zimną. Dodałbym lodu – rzuciłem
stając w drzwiach do kuchni.
- Kurwa, Bullet – mamrotał, pocierając twarz i wory pod
oczami – Jak to sie stało?
- Siebie pytaj, czy ja wyglądam jak twoja matka żeby cie
pilnować... – mruknąłem, chodząc w kółko po salonie. Czekałem aż Leo dokończy
sie malować. Nie chciałem jej preszkadzać a bez całusa sie stąd nie ruszam.
- Ile ja wypiłem? – usłyszałem, wgapiając sie wlustro.
Obserwowałem jak moja dziewczyna maluje usta.
- Fchuj – wyszeptałem z uśmieszkiem. Leo cicho sie zaśmiała,
Fester nas nie słyszał.
- Odwioze go, idź już – powiedziała, po czym dała mi
lekkiego całusa. Odrobina czerwonej szminki została na moich wargach.
Wyszedłem z mieszkania. Idąc korytarzem, narzuciłem kaptur
na głowę.
Cześć. Przepraszam was za tak długą nieobecność. Wstawiam rozdział i mam nadzieje że jeszcze to czytacie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz